Izolacja ścian zewnętrznych - glify w oknach. Na dniach przychodzi do mnie ekipa od elewacji. Zastanawiam się jak lepiej zrobić glify w oknach. Okna mam obsadzone równo z murem. Moja wersja: Wersja majstra. Jak widać majster chce dojechać styropianem do początku okna, a następnie dokleić 2cm. Dostępne w wersji mobilnej.
Mem o tematyce latający potwór spaghetti, mycie, mycie okien, okna, potwór, potwór spaghetti, potwory, spaghetti, obrazek związany ze słowami potwora?, umyłeś, okna i już, a także przypisany do kategorii głupoty, jedzenie, memy, pytania, religie, tymczasowe, itd. Podoba Ci się? Zostaw komentarz i daj lajka!
Czy umyliście już okna dla Jezusa? Szukaj w RUJ W tej kolekcji. Zbiory i kolekcje . Repozytorium Uniwersytetu Jagiellońskiego (RUJ) Bibliografia Publikacji
Poznaj Aluminiowe Okna Przesuwne HST Aliplast Ultraglide: Stabilne konstrukcje z możliwością tworzenia dużych przeszkleń, które będą stanowiły komfortowe przejście z wnętrz budynku na zewnątrz. Drzwi podnoszono-przesuwne z możliwością zastosowania napędu. Aliplast Ultraglide zwyciężył w rankingu okien przesuwnych HST debesto.com.
. Gona. zapytał(a) o 13:17 Umyłeś/łaś już okna dla Jezusa? Może odkładasz porządki dla Jezusa na krótko przed świętami, albo nie zamierzasz sprzątać?
Żeby było jasne – okna myję, czasem chętnie, czasem pod przymusem. Ale ten, kto wymyślił rozmieszczenie okien w mojej kuchni, powinien teraz sam przyjść i je chociaż raz umyć. Bo w kuchni mam okno… balkonowe. Niby fajnie, bo wychodzi na tyły budynku, gdzie jest cicho i zielono. Szkoda tylko, że do tego okna balkonowego nie dali balkonu w komplecie. Tzn. kiedyś był, bo jeszcze na mapach google widać, że wszyscy mieli. Ale kiedy się wprowadzaliśmy, to ekipa remontowa właśnie kończyła naprawianie elewacji po wyburzeniu tego luksusu. W efekcie zostaliśmy w kuchni z oknem od podłogi po sufit. Z tym, że nad drzwiami balkonowymi jest przeszklony fragment, który się nie otwiera. Gdyby był balkon, problemu by nie było. Ale teraz – mycie tego małego fragmentu to nie lada wyzwanie. Nic więc dziwnego, że niechętnie do niego przystępuję. I przyznaję, w trosce o swoje życie, nie robię tego często. A kiedy się nieco przybrudzi, po prostu staram się nie patrzeć w tamtym kierunku. Mam nadzieję, że moi goście też w tamtym kierunku w ogóle nie zerkają. Dlatego wpadłam na pomysł godny perfidnego_obiboka, że ten fragment czymś zasłonię. Tak, tak – zrobię sobie zazdrostkę i powieszę ją pod sufitem. Kiedy o tym pomyślałam, sama uznałam, że zwariowałam. Ale podpowiedziałyście mi, że z podarowanego przez DMC Polska kordonka Babylo mogłabym zrobić właśnie zazdrostkę. I tak machina ruszyła. Wykorzystałam ten schemat, nieco go modyfikując, głównie na długość poprzez dodanie drugiego rzędu kółek. A niech mnie gęś kopnie dwa razy. Pierwszy raz – za wybór tego schematu, a drugi – za dodanie tych kółek. Łączenie rzędów przypadło akurat na czas uruchamiania nowej strony. Nerwówka z tym związana oraz plątanie się tych wszystkich kółek między sobą sprawiły, że zupełnie straciłam do zazdrostki serce. Rzuciłam ją do pudełka robótkowego na spokojniejsze czasy. Na szczęście, po uruchomieniu strony obyło się bez jakichś wielkich katastrof naturalnych, więc po opanowaniu kilku niewielkich kryzysów, mogłam wrócić do łączenia kółek. I powiem Wam, że poszło mi nad wyraz dobrze. Choć kółka w procesie tworzenia nie robiły na mnie żadnego wrażenia, ot, zwykłe kółka, jakich wiele można znaleźć. A kiedy jeszcze zaczęłam dołączać do nich listki, miałam kolejny kryzys. Te listki, nie dość że są skomplikowane i trzeba przy nich skupienia non stop, to jeszcze po przerobieniu wyglądają jak… nieśmiałe ośmiorniczki, bo tak się zwijają i zamykają w sobie, jak macki nieśmiałych ośmiornic. Przerobiłam wzór do końca, ale już bez przekonania, czy to w ogóle ma jakiś sens. Liście mnie denerwowały, upały dokuczały. Ale szkoda było mi i pracy, i nici (bo nadal twierdzę, że Babylo jest cudowną nicią). A jeszcze nitki trzeba było schować, ja pierdziuuu, to było wyzwanie. Po krótkiej kąpieli w letniej wodzie i delikatnym środku piorącym, wrzuciłam całość do niemieckiego odpowiednika Ługi. Usztywniło się jak dla mnie tak akuracik. Nie na blachę, ale formę trzyma doskonale. I zaczęłam upinanie. To było wczoraj ok. godz. 22. I nagle, zupełnie niespodziewanie skończyły mi się wszystkie szpilki ze szklanymi główkami. A pamiętałam, że ktoś pisał, że upinanie robótki wyjętej z Ługi byle jakimi szpilkami może spowodować zardzewienie szpilek i zniszczenie robótki. Ale nie było czasu na inne kombinacje. Wyciągnęłam pudełko szpilek bez główek. Niech się dzieje wola nieba, ja muszę zazdrostkę mieć już za sobą. Upięłam, zrobiłam zdjęcie. I się zachwyciłam!!! Cudowna. A rano – pierwsze co zrobiłam, to spojrzałam do telefonu, żeby sprawdzić, czy ta zazdrostka na pewno jest taka ładna. I wiecie co? Była!!! Jestem pod wrażeniem tego wzoru. Dla mnie to kwintesencja koronki szydełkowej. Nie wiem, czy jesteśmy w stanie zrobić szydełkiem coś piękniejszego. Ale coś za coś, wzór też był trudny, chyba najtrudniejszy, który do tej pory pokazywałam w Szkole Szydełkowania. Listki robione są na podobnej zasadzie jak koronka irlandzka. Schemat był jednokolorowy, więc trudno było czasem odczytać, gdzie ja w ogóle teraz powinnam wkłuć szydełko. A jeszcze to łączenie kółek sobie wymyśliłam. Mimo wszystko – warto było. Efekt jest nieziemski. Jeszcze rzut oka na to, jak prezentuje się w oknie roboczo upięta (czyt. na taśmę klejącą). Zdjęcie zrobione z lampą błyskową, bo bez niej wzór na zdjęciu w ogóle był niewidoczny. Na miejscu docelowym pokażę Wam, jak w końcu umyję okno. 🙂 Na razie słońce świeci prosto w okno kuchenne, termometr pokazuje, że na zewnątrz jest 28 stopni, w kuchni pewnie już 50 stopni więcej. Wyślecie mnie tam tylko po lody, ewentualnie po dolewkę kawy mrożonej. Ewentualnie po jedno i drugie 😀 Udział wzięli: kordonek Babylo 10, kolor B5200, przerabiany szydełkiem 1,0 mm
GTA: San Andreas. Co mogę powiedzieć po kilku dniach pobytu w #teneryfa. Będą spostrzeżenia, będą też pytania. Pierwszy punkt programu to miał być wąwóz Masca, ale wyszedł teatr Maska (dramat). Zamiast jak człowiek pojechać autobusem za 40 zł i poczekać 3 godziny na lotnisku (tak jak zaleca przewoźnik), to wypożyczyłem sławną Toyotę C-HR. Samochód od początku sprawiał problemy, nie reagował na polecenia, a dojazd do strefy w parkingu zajął godzinę. Tam wszystkie miejsca w strefie operatora były zajęte, pojazd nie chciał się wyłączyć, zaś aplikacja nie przyjmowała zwrotu. Prawdopodobnie tak to nie działa, że na lotnisku zaparkujesz z poziomu aplikacji. Samolot nie poczekał. Loty zwykle są opóźnione o 1-2 godziny, ale zawsze kiedy to ty masz lecieć, to startuje punktualnie. Miałem 2 opcje do wyboru: wracać do domu lub za wszelką cenę dostać się do celu innym sposobem. Wchodzę w jedną wyszukiwarkę - za 4 godziny jest lot z innego miasta. Chciałem kupować bilet, ale sprawdziłem czas dojazdu na lotnisko - 5 godzin. No to nic z tego nie wyjdzie. Sprawdzam kolejną wyszukiwarkę. Kolejny lot za tydzień i brak miejsc. Sprawdzam następną - coś jest, ale z 3 przesiadkami. Wchodzę jeszcze w kolejną, sprawdzam po kolei miasta i jest - przez Mediolan - no to wracam do samochodu i już spokojnie jadę na inne lotnisko, dokładnie tam, gdzie odbyły się moje pierwsze pracowakacje, zanim to było modne. Druga nocka bez snu, bo poszczędziłem na hotel - drogo nie było, ale jeszcze bym zaspał na samolot. Lotnisko we Włoszech w nocy to jedna wielka noclegownia. Ludzie spali na czymkolwiek się da. Zero odstępów. Prawie połowa Włochów chodzi w masce, choć już nie trzeba. Wróćmy do przygotowań. Przez miesiąc nie udało się domknąć wszystkich spraw i zrobić zakupów. Wiele rzeczy odkładałem na później. Skupiłem się na mało istotnych aspektach. Temat nr 1 to trasy na #rower. Prawdopodobnie na to nawet nie będzie czasu i za bardzo nie ma gdzie jeździć. W kolarskiej mekce od czasu do czasu widać pojedynczych kolarzy, a raz 3-osobową grupkę. W wielu miejscach jest zakaz jazdy rowerem po ulicy i uprawiania kolarstwa górskiego. A tak naprawdę mając tylko 2 tygodnie lepiej odpocząć od roweru i próbować innych aktywności - plaże, pływanie, wycieczki piesze, wspinaczki. Na miejscu wyszło, że dostaliśmy słynną Toyotę C-HR. Pod górę strasznie hałasuje, wyjedziesz, ale silnik ledwo zipie. Nie zmieścisz się w niektórych uliczkach. Samochód ten posiada autopilota, na którym nie można polegać. Czasami wie lepiej, gdzie chcesz jechać i sam skręca na inny pas. A jeśli chodzi o widok z okien na tylnych siedzeniach, to tragedii nie ma. Ważne, że jest dużo miejsca na nogi. Zamiast zwiedzać i korzystać z oferty wypoczynkowej, to jeżdżę autem i szlajam się po centrach handlowych (nie, nie na galerianki). Rzeczy, jakie są inne niż w Polsce: - na południu nie kupicie świeżego pieczywa (poza nielicznymi wyjątkami), a to, co jest, to z odpieku i śmierdzi - warzywa i owoce też kiepskiej jakości, zwłaszcza banany (może na północy jest lepiej) - białego twarogu nie kupicie 2-4% jak w PL, lecz 20-30% (żółty ser, ale bez barwnika) - żółte sery przeważnie są włoskie, mało jest hiszpańskich - niektóre rzeczy są znacznie tańsze, inne przeciwnie - trzeba się nauczyć jeździć po tamtejszych autostradach, zwłaszcza w nocy trąbią i krzyczą, a mało co widać - chodników bardzo mało, ścieżek rowerowych brak (chyba kilka jest, ale na oczy nie widziałem) - mimo że są autobusy, to jeździ się samochodem, czasami hulajnogą w obrębie jednego miasta - wiele sklepów i restauracji jest zamkniętych podczas sjesty - wiele atrakcji czynnych tylko do 17-18 Mimo że po angielsku się dogadasz, to wiele tabliczek jest tylko po hiszpańsku i zaleca się znać ten język. Prawdopodobnie nie uda się przedłużyć pobytu o kolejne 2 tygodnie, więc ewentualnie na własną rękę. A tak to został tydzień i nie wiadomo, co tu robić po godzinach, bo za moment trzeba wracać. Jeśli ktoś zna sklepy na Teneryfie i chce pomóc, to potrzebuję jeszcze: - koszulki termoaktywne w kolorach plażowych (bo mam tylko bawełniane) - jakiś 4F lub coś podobnego - buty terenowe z siatką - np. Asics - głównie pod hiking - bo w Salomonach się upiekę np. pod Teide - coś na komary, bo nas w nocy gryzą - okulary do pływania i kąpielówki, może też ponton (na razie brak dobrego sklepu sportowego) #pasta #wakacje #podrozujzwykopem pokaż całość
umyles dla mnie okna